Kategorie
Blog

Którędy jechać?

Kilka dni temu w mediach publicznych pojawił się film, w którym pokazano jazdę elektrycznym wózkiem inwalidzkim po drodze szybkiego ruchu. Osoba prowadząca ten pojazd przekroczyła przepisy ruchu drogowego i naraziła siebie i innych użytkowników na niebezpieczeństwo.  Jak większość jestem zdecydowanie przeciwna takiemu sposobowi poruszania się.

Nagranie to uświadomiło mi nierozwiązany do dzisiaj problem, chodzi o dostępność  dróg publicznych dla osób poruszających się na wózkach. Przepisy Kodeksu Ruchu Drogowego określają: W rozumieniu art. 2 pkt 18 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym (tekst jedn. Dz. U. z 2012 r., poz. 1137 z późna. zm.), osoba poruszająca się na wózku inwalidzkim jest pieszym. Wózek inwalidzki – pojazd konstrukcyjnie przeznaczony do poruszania się osoby niepełnosprawnej, napędzany siłą mięśni lub za pomocą silnika, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do prędkości pieszego.

Przez ostatnie dwadzieścia trzy lata wózki inwalidzkie przeżyły rewolucję. Sama jestem właścicielką użytkowniczką wózka z napędem elektrycznym. Posiada pięć biegów, już na trzecim osoba mi towarzysząca „dotrzymując mi kroku” musi biec. Osiąga prędkość około 40km/godz. – przetestowany na podmiejskiej trasie rowerowej, osoba nadzorująca przejazd tj. Gosia jechała na rolkach. Mój wózek jest szybkim pojazdem. Nie zamierzam jeździć po jezdniach, ale po drodze rowerowej zabraniają mi mi przepisy kodeksu drogowego.

Czy chodnik jest właściwym miejscem dla osoby na wózku inwalidzkim?

Chyba najwyższy czas uaktualnić i doprecyzować przepisy dotyczące osób na wózkach poruszających się w mieście. Tym bardziej, że na drogach publicznych widać coraz większą ilość pojazdów z napędem elektrycznym, które staja się popularne, bo są ekologiczne i praktyczne w codziennym użytkowaniu ,wkrótce mogą zastąpić podstawowy transport do szkoły, pracy itp.

Kategorie
Blog

Poczta Polska nie-dostępna

Mam dosyć ignorancji.

Pierwszy raz opiszę dość szczegółowo bardzo smutne i przykre zdarzenie jakie mnie spotkało. Nieludzkie i nieeleganckie zachowanie urzędniczki państwowej. Borykam się z myślami czy nadszedł czas konsekwentnego wymagania pewnych obowiązujących przepisów.

Temat równej dostępności dla wszystkich w miejscach publicznych poruszałam już kilkakrotnie. Prezydent Polski podpisał w 2009 roku procedury unijne dotyczące dostępności miejsc publicznych .Została podpisana dostępność częściowa, ale dla mnie jest ona iluzoryczna, gdyż w praktyce wiele miejsc dla takich osób jak ja, jest niedostępna. Warunkowe unijne procedury działają w Polsce tylko do 31 grudnia 2019 r. Tyle czasu dostaliśmy od Europy. Od 1 stycznia 2020 r. wszystkie miejsca publiczne w naszym kraju, podkreślam wszystkie muszą i powinny być dostępne! Pozostało kilka miesięcy, wydawałoby się, że jesteśmy przygotowani na pełną realizację procedur unijnych w kwestii dostępności. Niestety życie przedstawia całkowicie inne realia.

A teraz czas na konkrety, przykładem jest nasza kochana Poczta Polska.

Zacznę od początku. p>Z naszej skrzynki pocztowej mama wyjęła awizo do mnie (do tej pory nie miałam kłopotu z korespondencją, pisma doręczał mi do ręki listonosz (mieszkam na parterze skrzynka zamocowana jest na ścianie na wprost moich drzwi). Może był to inny doręczyciel, ale na pewno byłam w domu.

Próba odebrania przez mamę pisma w urzędzie nie powiodła się – PROCEDURY! – muszę odebrać osobiście. W pośpiechu (ha, ha …w moim przypadku około godziny) stanęłam przed wejściem placówki Poczty Polskiej.

Czekam

Mama weszła do budynku a ja stoję przed schodami. Naklejka na drzwiach informuje o dostępności dla osób na wózkach, dopiero po chwili dostrzegam malutki sprzęcik do komunikacji osób na wózkach na zewnątrz budynku z pracownikami urzędu. Na dworze zimno, moje próby kontaktu nie powiodły się. Naciskałam trzykrotnie dzwonek, bez odzewu, żadnej reakcji ze urzędników administracji państwowej, a przecież o zgrozo dla pań, mógł to być kolejny klient na wózku.

Okazuje się, że jednak można ominąć przepisy, bo mama częściowo w moim imieniu „załatwia” sprawę przy okienku, pozostałe formalności, czyli moje podpisywanie odbioru pism odbędzie się, nie uwierzycie, na dworze.

Odbyło to się w obecności „biednej” pani urzędniczki, która niestety nie chciała upamiętnić się na wspólnym zdjęciu. Przemilczę zachowanie tej Pani, życzę serdecznie jej i jej najbliższym pełnej sprawności zawsze. Usłyszałam na koniec, że w tej placówce urzędu państwowego w taki sposób wdrożone zostały przepisy unijne dotyczące dostępności dla każdego. Na koniec, od tzw. zaplecza, budynku pocztowego widoczny jest podjazd, ale zapewne procedury zarządcy gmachu zabraniają korzystania osobom postronnym.

Nie miałam już chęci tego sprawdzać. Spodziewam się jeszcze kilku pism za pokwitowaniem osobistym, zastanawiam się gdzie zaplanować następne potwierdzenie odbioru, przy podobnej aurze: w pobliskiej kawiarence czy w moim samochodzie na parkingu. Próbuję żartować, ale pomału mam już dość wiecznych przepychanek, tłumaczeń, dochodzeń, pogawędek dydaktycznych itp. Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej gwarantuje mi prawo do równego traktowania.