Stało się już zwyczajem, że w trakcie mojego pobytu w Krakowie odwiedzam też moje serdeczne przyjaciółki, zwyczajowo zwane Baśkami. Wiewiórki, bo o nich wspominam mieszkają w parku im. Wojciecha Bednarskiego na Podgórzu. Jest to bardzo urokliwe miejsce.
Bardzo sprytne …
Tak stało się i tym razem, czekały i zachowywały się jakbyśmy rozstały się wczoraj. Minął równo rok od naszego ostatniego spotkania i nic się nie zmieniło. Pełne energii i zaufania zabrały się rozkosznie za bufet zapełniony smakołykami tj. orzeszkami włoskimi.
Ostatni weekend w Krakowie obfitował w plenerowe imprezy.
Piątkowe popołudnie spędziłam na Rynku Głównym w gronie sympatycznych ludzi. Trwał XX Małopolski Tydzień osób z niepełnosprawnościami. Rozstawiono dużo namiotów, w których zorganizowane grupy ludzi niepełnosprawnych ”chwaliły się” swoimi osiągnięciami, twórczością i umiejętnościami. Własne przeżycia, przekonały mnie nie raz, ile trzeba włożyć siły, koncentracji myśli a często wiele łez, aby wykonać prozaiczną czynność, którą w pełnej sprawności wykonujemy właściwie prawie automatycznie. Dużym zainteresowaniem cieszyła się liczna drużyna szachistów, która zapraszała do wspólnej gry. Sama nie umiem grać, ale miłym zaskoczeniem był widok ustawionej kolejki chętnych. Niezwykłe wrażenie wywarł na mnie mecz koszykówki, warunkiem udziału w grze było poruszanie się na wózku.
Widziałam podejmowanie prób grania w pozycji siedzącej przez osoby sprawne. Oj, nie łatwe to zadanie, jestem pełna podziwu dla zawodników.
O 20-tej na scenie Rynku Głównego wystąpił zespół aktorów z niepełnosprawnością o nazwie EXIT.
Repertuar zawierał słowa różnych psalmów ubarwione rytmicznym bluesem. W trakcie występu jeden z widzów otworzył przypadkową stronę Księgi Psalmów. Wspólnie z widownią stworzono następny utwór, który razem zaśpiewaliśmy. Gwiazdą wieczoru był Marek Piekarczyk, którego znałam jedynie z roli jurora muzycznego programu telewizyjnego.
Piękny człowiek i koncert, widać było, że publiczność zebrana wokół estrady nie była przypadkowa. Były wokalista rockowej grupy TSA, prekursorów heavy metalu w Polsce, tytułowy Jezus w rock – operze pt. Jezus Christ Superstar. Poderwał całą publikę do wspaniałej zabawy. Śpiewom a nawet tańcom nie było końca, trudno było się rozstać.
Przesadnie moim zdaniem nazwana hucznie „Festiwalem kawy” impreza zorganizowana na Tarasach Wiślanych, była mierna. Owszem wybór kaw smaków, różnorodność mieszanek i sposobów parzenia była pokaźna, słodkości również, ale organizacyjnie całość imprezy mocno kulała. Zabrakło mi klimatu w jakim powinno się delektować małą czarną.
Spory tłum kawoszy zmuszony był do przepychania się między ciasno ustawionymi stoiskami. Miejsca siedzące graniczyły z cudem, ja miałam swoje ze sobą (towarzyszy mi już od piętnastu lat, ale ten czas pędzi). Dawno zapomniane miejsce, brudno, toalety dla mnie niedostępne przez schody. Szkoda miałam nadzieję miło spędzić czas. Niestety.
Muszę się przyznać, że nie mam szczęścia do krakowskiej pogody, chciałam obejrzeć Paradę Smoków – smocze widowisko pod Wawelem. Zarówno rok temu, jak w tym roku potężna ulewa skutecznie mnie przegoniła, zdążyłam jedynie odwiedzić smoka wawelskiego.
Mój udział we wczorajszych wyborach do Parlamentu Europejskiego (po raz pierwszy) potwierdza regułę, że jak bardzo się chce, to można.
Pobyt w Krakowie, zaplanowany już miałam od dawna, okazało się, że właśnie w tym czasie odbędą się wybory. W koszalińskim ratuszu wydano mi imienne zaświadczenie, które pozwoliło zagłosować poza miejscem zamieszkania. W samym Krakowie miałam dowolność wyboru Okręgowej Komisji Wyborczej, ze względu na dostępność obiektu. Po raz kolejny stwierdzam, co mnie bardzo cieszy, miasto Kraków jest miastem przyjaznym dla ludzi z niepełnosprawnościami.
Samo głosowanie przebiegło sprawnie.
Wśród sporej grupy wyborców niestety nie spotkałam nikogo na wózku.
Jestem dorosłą osobą z dużym ograniczeniem fizycznym, poruszam się na wózku w asyście osoby drugiej. W swojej najbliższej przyszłości beztrosko planowałam podróż do Krakowa pociągiem!
(Papież Franciszek z okna papieskiego do wiernych zgromadzonych na ul. Franciszkańskiej w Krakowie.)
Dam Wam radę: nie kładźcie się spać bez pogodzenia się. A wiecie czemu? Ponieważ zimna wojna następnego dnia staje się niebezpieczna.
A co mam zrobić, żeby się pogodzić?- mógłby zapytać ktoś z Was. Nie trzeba nic mówić- wystarczy gest. I tyle. I już jest zgoda. Gdzie jest miłość, jeden gest wszystko załatwia.
Wiele czynników złożyło się na moją obecność w strefie kibica. Dobra pogoda i możliwość długiego spaceru po Krakowie w miejscach mniej mi znanych oraz szansa wspólnego przeżywania meczu z dużą grupą kibiców. Wstyd się przyznać, ale sport w moim życiu ulokowany był na ostatnim miejscu listy zainteresowań. Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w Rosji oglądane na olbrzymim ekranie w strefie kibica zmieniły moje spojrzenie. Po raz pierwszy uczestniczę w tego rodzaju imprezie i powiem krótko: bardzo mi się podobało. Największy telewizor w salonie domowym nie odda klimatu panującego w strefie kibica.
Wspólne śpiewy, głośne skandowanie, dzielenie się smutkiem lub radością stworzyły niezapomniane chwile. Na piłce nożnej kompletnie się nie znam, mecz z Senegalem przegraliśmy bo moim zdaniem przeciwnik był przebiegły i szybki. Trudno, ale już za kilka dni czekają nas kolejne przeżycia związane z Mundialem. Jeśli tylko warunki pozwolą jadę obejrzeć kolejny mecz i kibicować naszej drużynie.
Mój pobyt w Krakowie zawsze ograniczał się do konkretnych miesięcy związanych ze studiami – wiosną i jesienią. Czerwiec jest miesiącem kiedy mogę zobaczyć wiele miejsc i uczestniczyć w imprezach. Zależało mi na wczorajszym finałowym koncercie Festiwalu Zaczarowanej Piosenki. Odbywał się na Rynku Głównym w Krakowie.
Czas mojego pobytu w Krakowie teraz dobiega już końca. Tym razem był krótszy, ale jak bardzo ważny. Wreszcie złożyłam w dziekanacie moją pracę magisterską. Trwało to w sumie trochę długo, ale najważniejsze, zmieściłam sie w wyznaczonym czasie. Ta część planu wykonana, pozostała obrona pracy dyplomowej. Termin mam wyznaczony na 25.10.2017r. Trzymajcie za mnie kciuki, najlepiej już teraz.
Obecnie pomieszkuję na Podgórzu, remonty ulic mają się ku końcowi. Efekty widać, mam ogromną chęć w przyszłości skorzystać z transportu szynowego. Z tego co widzę to Kraków Podgórze jest przygotowane dla podróżnych na dodatkowych kołach.
Po długiej jesienno-zimowej przerwie jestem nareszcie w Krakowie. Tym razem pomieszkuję w najstarszej dzielnicy miasta, Podgórzu, blisko Placu Lisoty przy ulicy por. Antoniego Stawarza (31 października 1918r. brał udział w oswobodzeniu Krakowa z zaborców. Po udanym przewrocie wraz z innymi żołnierzami przejął cały arsenał wroga). Na każdym kroku w terenie widoczne są obrazki z kart historii miasta. Nie sposób przedstawić wszystkiego, ale pokrótce spróbuję spacerkiem przybliżyć choć trochę to piękne malownicze miejsce, zwane osiedlem-ogrodem, oazą ciszy i spokoju.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.