Jaką wielką radość i przepiękne chwile przeżyłam w ostatni piątkowy wieczór, dzięki fundacji „Zdążyć z Miłością” .W koszalińskiej filharmonii zaśpiewał z dedykacją miłości w tytule Andrzej Piaseczny. Listy patronatów i sponsorów niestety nie byłam w stanie zapamiętać, ale bardzo, bardzo wszystkim dziękuję.
Ostatnie tygodnie intensywnych treningów, pobudziły moje „zapomniane” mięśnie i zwyczajnie wywołały ich ból. Wielkim wsparciem dla moich zmęczonych części ciała jest masaż w wykonaniu Gosi-specjalistki. Znamy się od kilkunastu lat i Gosia wie gdzie musi mnie ucisnąć, albo pogłaskać, by ułatwić mi późniejsze ćwiczenia. Wielkie dziękuję.
Jestem po szóstym treningu na bieżni w „objęciach” Ricarda-chodzika, na poziomie: w ciągu dziesięciu minut, stawiam 200/220 kroków i pokonuję około 50 metrów. W dniu zajęć wykonuję trzy takie „przebieżki”, czyli w ciągu 30 minut pokonuję blisko 150 metrów. Od dwóch lat ”biegam „ -WINGS FOR LIVE WORLD RUN i chciałabym również wziąć udział w przyszłorocznej imprezie, poprawiając mój rekord,196 metrów w 32 minuty(przy dużej współpracy z moim osobistym bio -egzoszkieletem tj. Gosią). Masowy bieg organizowany jest w maju, mam pół roku na poprawienie wyniku, jednak( jak dam radę) to trochę na innych warunkach. Gosia pobiegłaby ze mną, ale ramię w ramię- obok mnie. Tak zwyczajnie każda z nas osiągnęłaby swój rekord. Wiem, że to bardzo poważne wyzwanie, ale… Coś we mnie się zmienia, zaczęłam czuć własne ciało. Prawa ręka stała się aktywniejsza, taka normalna- wykonuję nią bardzo subtelne i precyzyjne ruchy.Łapię się na tym, że wielką frajdę sprawia mi jednoczesne unoszenie nóg dość wysoko z prostymi kolanami. Rozruszałam się, to za dużo powiedziane, ale mogę swobodniej ruszać głową, obracać się na boki, lewa ręka jest mniej spastyczna, mniej obolała. Dla mniej wtajemniczonych spastyczny mięsień boli i to bardzo. Nie uwierzycie jak wielką radością jest po dwudziestoletniej przerwie, ponownie na stojąco wziąć prysznic. Malutkie kroczki, których może nie widać, ale sprawiają, że stałam się ciekawa przyszłości, również tej najbliższej. Bardzo fajne uczucie, już dzisiaj czekam na to co pokaże jutro.
Po wakacjach moje zajęcia na sali rehabilitacyjnej nabrały jeszcze innego, większego tempa. Kto by pomyślał? Stawiam na bieżni swoje pierwsze(bardzo koślawe)kroki. Dzieje się i to niemało. Przed sobą mam duży ekran, na którym kontroluję swój chód. Dobrze pomyślane, widzę czas i ilość pokonanych kroków a przede wszystkim siłę swoich nóg. Kroki stawiam z różnym obciążeniem, muszę to poprawić, wytrenować. Nie ukrywam, są to ćwiczenia wymagające dużego skupienia i spójności moich ruchów. Czasami spóźniam lewą nogę, chwilami głowa staje się za ciężka, a lewa dłoń nie ma siły podtrzymać mojej i tak słabej stabilności. Mięśnie słabną po siedmiu minutach, nogi uginają się pod ciężarem ciała, ale…
Dlaczego chwilo nie chcesz trwać wiecznie? Wakacje się skończyły, od tygodnia jestem w domu, życie pomału wraca na regularny tor dnia codziennego.
Po raz pierwszy po wakacjach w końcu mogłam zrealizować plan fitnessu(rehabilitację). Nie ukrywam brakowało mi ćwiczeń, trzy tygodnie przerwy to długo, mięśnie stają się słabsze. Teraz spróbuję z podwojoną siłą, wspólnie z zespołem fizjoterapeutów nadrobić zaległości. Warto było, czasami trzeba zrezygnować z ważnych rzeczy dla potrzeb pięknych przeżyć. Ktoś po drodze zapytał mnie, dlaczego czas relaksu spędzam zawsze w Krakowie, tyle jest pięknych i ciekawych miejsc na świecie i Polsce.
Dlaczego chwilo nie chcesz trwać wiecznie? Wakacje się skończyły, od tygodnia jestem w domu ,życie pomału wraca na regularny tor dnia codziennego.
Dzisiaj po raz pierwszy po wakacjach w końcu mogłam zrealizować plan fitnessu(rehabilitację). Nie ukrywam brakowało mi ćwiczeń, trzy tygodnie przerwy to długo, mięśnie stają się słabsze. Teraz spróbuję z podwojoną siłą, wspólnie z zespołem fizjoterapeutów nadrobić zaległości. Warto było, czasami trzeba zrezygnować z ważnych rzeczy dla potrzeb pięknych przeżyć. Ktoś po drodze zapytał mnie ,dlaczego czas relaksu spędzam zawsze w Krakowie ,tyle jest pięknych i ciekawych miejsc na świecie i Polsce .
W czwartek miałam niezwykle spotkanie. Kosmiczne, bo po 25 latach udało się nam spotkać w kilkanaście osób z podstawówki.
Dawno tak szczerze się nie śmiałam, było mnóstwo wspomnień, niekończące się opowieści z ławy szkolnej oraz z tamtego jakże bogatego życia podwórkowego.
Po małym zamieszaniu na przywitanie (szczególnie panowie mieli problem z rozpoznaniem kolegów ze szkolnej ławy), po chwili odniosłam wrażenie, że czas stanął w miejscu, tylko ktoś poprzestawiał ławki. Ktoś jeszcze, może Krzysiu poprzyklejał brody niektórym kolegom. Zdecydowanie również zmienił się bufet. Reszta obrazów pozostała bez zmian, kto by pomyślał, że to tyle lat już minęło.
Ostatnio wspominałam o mojej nowej znajomej w zajęciach rehabilitacyjnych tj. o LUNIE. Dzisiaj miałam okazję uczestniczyć prezentacji i w szkoleniu w obsłudze tej aparatury jako ….modelka na leżąco.
Elektrody Luny podłączone do moich mięśni, pozwalają na odczyt i kontrolę(na monitorze)pracy moich kończyn. Podglądam ten zapis i chociaż nie znam się na tym, to po pierwsze ciepłym uczuciem jest widok pracy własnych mięśni, po drugie szokuje mnie coraz większy zakres pracy moich spastycznych mięśni. Jest to bardzo malutki postęp ,ale jest.
Trudno uwierzyć, ale ja wczoraj tj.20 lipca 2022r. po dwudziestu latach otrzymałam szansę samodzielne pójść. I Poszłam, nikt mnie nie pchał, nie ciągnął. Może mój krok nie był prawidłowy, ale szłam, szłam i nikt, i nic nie umiał mnie zatrzymać. Po 30 minutach choć nogi miałam jak z waty chciałam nadal chodzić.
Prezentuję kilka fotek ze mną w roli głównej, sama nie wierzyłam, że mogę tak chodzić, dlatego publikuję kilka „dowodów” - ja z „Ricardo” (tak nazwałam nowego asystę przy nauce mojego chodzenia). Nikt nie umie sobie wyobrazić mojej radości z niby (dla pełnosprawnych) zwykłego chodzenia.
Trzej muszkieterowie. Zapewne pamiętacie, że od prawie dwudziestu lat systematycznie „ćwiczę”. W ostatnich tygodniach sporo atrakcji dostarczyły mi zajęcia w oddziale rehabilitacji koszalińskiego szpitala. Rozpoczęłam współpracę z „Luną”, która nie wiem w jaki sposób potrafi uaktywniać moje spastyczne mięśnie.
Drugie urządzenie, którego nazwy jeszcze sobie nie przyswoiłam, wbrew pozorom, nie jest takie łatwe obsłudze. Należy olbrzymią myszą na dużym touchpadzie (gładziku) bardzo precyzyjnie przełożyć obrazki, ale widoczne na malutkim ekranie dopiętego laptopa. Uwierzcie mi bardzo ciężka praca,ale w towarzystwie trzech muszkieterów jest łatwiej.